Witam wszystkich gorąco w ten sobotni wieczór :) Znów tyle czasu od ostatniego rozdziału, ale to miło po powrocie zobaczyć pozytywne komentarze. Już wspominałam, jak bardzo mnie podbudowują? c: Cóż, a jak Wam minął czas? Wydarzyło się coś ciekawego przez te ostatnie dwa tygodnie? Mam nadzieję, że same dobre rzeczy ;3
Hmm, poza tym dzisiejszy rozdział dedykuję wspaniałej trójce; Sakebi, która potrafi mnie wspierać nawet z odległości 10 km, ale też nieźle opieprzyć (mentalnie i w bardziej namacalny sposób.) Kosi, która szuka pozytywu nawet tam gdzie go nie ma, oraz Piotrowi, który stwierdził, że moje opowiadanie jest psychiczne :)
Pozdrawiam i dziękuję.
Young Stahl
(Anna)
Zamilkł odwrócony tyłem do kobiety, choć miał wielką ochotę spojrzeć jej w twarz i opowiedzieć długą historię swego życia. Anna zaś, nadal klęczała, wycieńczona i brudna od ziemi zmieszanej z krwią. Ostatnie słowa wypowiedziane przez Lucyfera pogorszyły jej stan psychiczny i niemal spowodowały omdlenie. Z lekko uchylonymi oczyma obserwowała jak diabeł toczy walkę z własnymi myślami, zapewne przegrywając.
- Czemu nic nie mówisz? - zapytał powoli odwracając się przodem.
Gdy spojrzał i dokładniej ocenił stan Anny cicho zaklął. Zawołał sługi. Podszedł szybkim krokiem do kobiety uważając na każdy swój ruch. Dodatkowe przeżycia mogły dobić ją ostatecznie, czego (o zgrozo!) nie chciał.
- Nie dotykaj mnie! - zawołała najgłośniej jak tylko mogła i odsunęła się nieco dalej. – Odejdź!
Westchnął i jeszcze raz przywołał demona, który nadal się nie zjawił. Po kilku przeciągających się sekundach do sali wbiegł wysoki demon z wyglądem człowieka, jedyne, co go od niego różniło, to czarne jak węgiel oczy i ostre długie kły.
- Panie? - skłonił nisko głowę, po czym przyklęknął na jedno kolano. W tym krótkim czasie zdążył posłać Annie jedno ze swoich wstrętnych spojrzeń.
- Co się dzieje?! Czemu przyszedłeś ty, skoro na warcie przy drzwiach o tej porze zawsze stoi Van Galter? - zapytał Lucyfer zmieniając się w dawnego Władcę Piekieł. Korzystając z rozproszenia kobiety, podszedł do niej i pochwycił w swoje ręce, co nie umknęło uwadze sługi.
- Cóż, wszyscy ruszyli w pogoń za aniołem, panie - odrzekł demon nie spuszczając wzroku z Anny. Kobieta podjęła dwie próby wyswobodzenia się, ale spełzły one na niczym, oraz spowodowały bezsensowną utratę sił.
- Jakim aniołem? - wyszeptał czort ledwie poruszając ustami. Chłonął swoim wzrokiem całe pomieszczenie, w tym także demona, który czuł się teraz jak robak wobec pana. Nadal klęczał na jednym kolanie, ale władza, jaka emanowała od rozmówcy zmusiła go do uchylenia się jeszcze niżej.
- Tego... Upadłego anioła, który został skazany na śmierć.
Anna usłyszawszy słowa sługi nie baczyła na brak sił. Najprzytomniej jak tylko mogła spojrzała w oczy diabłu i wypowiedziała głośno słowa: Puść mnie i pozwól mi iść.
Nie zgadzał się, a oczy jego przybrały niezdrową czerwoną barwę. Kobieta nie ustępowała w swoich prośbach, ale z każdą chwilą była coraz bardziej wzburzona. Nagła zmiana zachowania Lucyfera wobec niej, wpłynęła na Annę i pozwoliła sobie na większe kroki. Osłabienie zastąpiła złością i nim się obejrzała stała już na nogach. Choć chwiała się i jedną ręką trzymała bark diabła z satysfakcją pokazała, na co ją stać.
- Straciłaś wiele krwi, a na plechach ślady od biczów. Nawet od kolczatki i ty oczekujesz, że w takim stanie pójdziesz ze mną?
Skinęła głową przełykając głośno ślinę. Lucyfer westchnął i ruchem dłoni wyprosił sługę z sali. Demon skłonił się i zapytał, czy ma czekać za drzwiami.
- Zanim cokolwiek zrobisz, przynieś jedną z sukni Ewy - odparł Lucyfer, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech. Demon wyszedł, a czort odwrócił Annę bokiem do siebie. Jedną rękę położył na jej plecach, a drugą na czole. Kobieta przymknęła oczy wsłuchana w słowa Lucyfera.
-Yune crosus beto hen wi, renten mino.*
Poczuła jak jej rany zanikają, a ona sama zostaje wypełniona krwią. Stała się czysta i... Taka udoskonalona. Była silniejsza, przepełniona wiarą. Spojrzała w oczy Lucyferowi, ale ten już brał od sługi suknię, którą zdążył przynieść przed sekundą.
***
Uleczyłem ją, ale moje słowa i ich moc trochę otumaniły jej umysł. Przez parę chwil będzie "nieobecna", a jak odzyska w pełni władzę nad swoim zachowaniem, opowiem historię moją i jej matki. Będzie musiała to zaakceptować, jeśli nie, zostanie zmuszona. Wówczas będzie gorzej, o wiele gorzej, myślał Lucyfer.
Doszli do miejsca, gdzie Algiz toczył walkę z nieznanym mu demonem.
- Jesteś sam - odezwał się czort z uśmiechem i ruszył powolnym krokiem w kierunku anioła. Nie miał przy sobie żadnej broni, a mimo to wyglądał jak przyczajony tygrys.
- Nie sam - Anna wyszła z szeregu odziana w zwiewną szatę owiniętą wokoło jej ciała.
Lucyfer posłał kobiecie zażenowane spojrzenie i stracił chęć szydzenia z anioła
- Córko, to anioł, sługa mojego jak i twojego wroga i nie ścierpię, jeśli nie zginie w piekle. – Powiedział
Algiz struchlał i zapatrzony w twarz Anny jedynie wyszeptał.
- A teraz możecie mnie zabić.
Demony wyrzuciły ze swych gardeł zadowolonym pomruk i czekały w gotowości na rozkaz pana, Lucyfer zaś był rozdarty pomiędzy słusznością swej córki, a swoim własnym pragnieniem. Zlustrował rentgenowskim spojrzeniem twarze demonów, oceniając ich zapał do zabicia anioła. Później jego wzrok spoczął na Annie i natychmiast dostrzegł, iż doszła w pełni do siebie. Nie potrafił dociec, jakie emocje górowały w jej umyśle. Zauważył jedynie, że chciała za wszelką cenę ocalić Algiza. Zmarszczył brwi słuchając własnych myśli, milczały. Demon z blizną wyszedł z szeregu i oddając głęboki pokłon rzekł:
- Panie, jeśli mogę... Na co my właściwie czekamy? - spytał posyłając aniołowi wzgardliwe spojrzenie. Ten, odpłacił się tym samym, ale nie z wrogością, a zrezygnowaniem. Diabeł wybudził się z zamyślenia uświadamiając sobie, iż czekają bezczynnie kilka minut. Westchnął i ponownie przybrał postać o wiele starszego od siebie mężczyzny. Demon zareagował gwałtownie wyciągając miecz z pochwy ruszył w stronę Aligiza z zamiarem zranienia go, gdyż jego pan żywił się wyłącznie bólem swoich wrogów. Lucyfer pochwycił rękę sługi i z niebywałą siłą wprowadził go z powrotem do szeregu. Inne demony wydały z siebie zszokowane jęki i nim diabeł cokolwiek powiedział, zaczęli szeptać. Van Galter wyciągną zza pazuchy długi sztylet, uniósł go wysoko w górę i wykrzyknął:
- Zdrada!
Lucyfer zamrugał zdezorientowany oczami i z gniewem zabił demona wpadając w jeszcze większą furię. Algiz i Anna korzystając z zamieszania, zaczęli cofać się w tył. Ku jednemu z ciemnych korytarzy, by uciec z tego miejsca.
* Yune crosus beto hen wi, renten mino - Twój umysł należy do mnie.
Język Erdenjiski; wymarły język, którym kiedyś posługiwano się na 'kontynecie' gdzie rozgrywa się akcja opowiadania. Więcej informacji z biegiem czasu. Sprawa jest całkiem wymyślona xd